Jestem na cmentarzu.
Lubię tu spacerować. Cisza, zaduma tego miejsca wyhamowuje mnie w czasach kryzysu osobistego. Chodzę z dziećmi. Starszak co rusz pyta: A kto tu? A kto tu?
Czytam, przypominam sobie - coraz więcej znajomych - czas płynie przeraźliwie szybko. Chyba nigdzie nie widać tego tak bardzo wyraźnie...
Pierwszy z brzegu grób zwykły, skromny nawet, przyciąga spojrzeniem młodego, roześmianego chłopca. I ten napis:
Żyłem szybko, bo tak chciałem.
Bóg mnie wezwał, iść musiałem...
Kamil...
Wierni moi czytelnicy pamiętają zapewne opis przygody, którą zafundował mi w szkole jako nastolatek jeszcze:
**********************************
Będąc młodą kobitką po studiach świeżo trafiła mi się intratna posada pedagoga szkolnego w szkole dorosłych lub dorastających chłopów. Niewiele starsza od nich, o wiele bardziej “zielona” miałam być lekarstwem na całe to chłopskie “zło”.
Nie wiem do dziś, czy miałbyć to test, czy wyszło niechcący, ale pewien znany ze swojej bezczelności i cwaniactwa, nazwijmy go: uczeń, dostał na lekcji polskiego ataku, za przeproszeniem, sraczki.
No i przysłali go do mnie – tego postracha szkoły, nauczycieli i uczniów jednako.
Wszedł dziewiętnastoletni cherubin o niebieskich oczkach, ukłonił się grzecznie, po czym zobaczywszy młode dziewczę w wieku lat 24, z której zieleń wyłaziła wszelkimi otworami, zdjął markową bieliznę wywalając do mojego osobistego wglądu klejnoty rodzinne w całej krasie.
- Nazywam się Kamil Iksiński, a to mój Wacek. Też Iksiński. Co Pani na to?
...
Na szczęście w genach zapisaną mam “zimną krew” na różne okazje, a jak trzeba – jęzor cięty – niepedagogicznie odpaliłam:
- Kamil, mam 24 lata, czy wyglądam na taką, która do tej pory żadnego Wacka nie oglądała?! Zakładaj gacie, bo zacznę porównywać, ale już!!!
- “K..wa! (...), (...), (...).Ale mnie Pani zagięła!!! “ odrzekł rozbawiony cherubin, i dałabym paznokcie obciąć – nawet lekko speszony moją ripostą. “Dokąd ja jestem w tej szkole – jest Pani pod ochroną” i wyszedł naciągając majty.
A Pani omal nie zemdlała, bo w rzeczonej kwesti akurat zbyt wiele nie miała do powiedzenia.
I choć Kamil słowa dotrzymał, ja tylko rok tam popracowałam :)))
************************************
Kamila wezwał Bóg.
Iść musiał.
Poszedł.
Kiedyś na pogrzebie znajomego ksiądz w homilii powiedział coś, co utkwiło mi bardzo w głowie: Pan Bóg zabiera zawsze w takim momencie, aby człowiek w życiu więcej głupot nie narobił.
I niech mi ktoś powie, że to nie jest prawda....
Spoczywaj w pokoju, Kamil